Ciągle pod górkę...
Witam wszystkich. Dawno nie pisałam bo i za bardzo nie było o czym. W tym tygodniu pomimo pogody niewiele się działo. Do wylania betonu niewielkie będą postępy - błędem było, że nie postawiłam na swoim i nie wylali na czas chudego. Jednak ma to też swoje plusy, sąsiad walczy z popękanym chudziakiem i częściowo go zrywa, więc nie wiem co lepsze...
Prace w środku z racji oczywistej poprzesuwały mi się o dobre miesiące: na kwieciń umówiliśmy hydraulika, maj - tynki. Dostaliśmy kilka telefonów do podwykonawców: wychodzi 20 zł za tynki gipsowe lub cementowo wapienne, 23 za metr podłogi, wszystko z materiałem i z polecenia, pojedziemy jeszcze zobaczyć kilka gotowych domków.
Pomimo, że chcieliśmy czekać z elewacją, to pierwszą pracą będzie właśnie docieplenie. Materiał przyjechał i w przyszłym tygodniu mój ślubny zacznie zmagania z żywiołem. Dach będziemy docieplać na końcu, tak, żeby była wentylacja.
W tym tygodniu muszę zrobić rozeznanie co do parapetów. Myślałam, żeby obsadzić jak będą tynki, ale Tomek mówi, że tynkarze ładnie obrobią okna na gotowo i nie będziemy do tematu wracać, a jak będzie coś nie tak, to poprawi;)
Trwają prace nad schodami i tarasem. Pan podwykonawca dzielnie działa w wolnym czasie, budynek od frontu obsypany został ziemią, a w tym tygodniu mają nam dostarczyć jeszcze ze dwa samochody ziemi z wykopów (mąż dogadał się na pobliskich robotach drogowych).
W zasadzie dopadła mnie deprecha pozimowa, starałabym się zakopać ją na budowie, ale moje małe szczęście złapało zapalenie ucha środkowego, więc zamiast ciężko pracować siedziałam w domu z młodym i starałam się nie oszaleć.
Postaram się jutro wrzucić kilka zdjęć z ostatniego tygodnia. Pozdrawiam wszystkich czytających. Oby wiosna już nas nie opuszczała!!!!!!!!!!