Dach miał nie być problemem...
Tak wyglądał domek przed zalaniem płyt żerańskich betonem ;)
Dzisiaj miał być dzień względnego spokoju.
Wydawało mi się, że wczoraj zdecydowaliśmy o wszystkich szczegółach dotyczących dachu. Dzisiaj się dowiedziałam, że to moje pobożne życzenie tylko. Kolor czarny, Brass - brak, może w przeciągu 2 tygodni będzie, kolor grafitowy - brak. Jak się pytam czy dwa tygodnie to realny termin, pan mi mówi, że może być poślizg, nawet do trzech. Chwilę potem, żebym sie nie dziwiła jak minie miesiąc, a ja dalej będę czekać. Mogę sobie zamówić dachówkę Bendersa. Może przyjdzie na czas. Jak w niemym kinie. Wychodzę i wyć mi się chce. A podobno kryzys jest. Gdzie? Chyba nie u nas.
Odnośnie materiału miałam powtórkę z dnia wczorajsszego, tym razem panowie nie policzyli czy kleju starczy, czy nie. Pytałam wczoraj, czy nie trzeba zamówić, bo mówili w hurtowni, że idzie worek kleju na paletę ytonga, skoro domawiałam 3 palety logiczne było, że zabraknie kleju. Pan powiedział, że starczy, nie ma problemu, że trzeba wyrobić ten co jest. Dzisiaj o godzinie 17.15 dzwoni, że na rano potrzebny jest klej. Gdybym zamówiła wczoraj, przyjechałby razem z bloczkami...
A myślałam, że jedyną nienormalną rzeczą w przeciągu ostatnich dni jest to, że śnią mi się regularnie wszystkie hurtownie budowlane, a okna w nocy wybierałam już kilka razy...
Pozdrawiam wszystkich, którzy mają podobne problemy...