Jak zwykle pod górkę...
Wczoraj byłam na budowie. Jakie było moje zdziwienie, jak zobaczyłam dokładnie to samo, co w zeszłym tygodniu - nietknięty ludzką stopą śnieg wesoło sie iskrzył przed wejściem do domku. Wczoraj mieli zacząć pracę panowie od dachu!!!!! Byłam bardzo zła, termin już się panom śliznął i wymawianie się pogodą niewiele daje! Były piękne soboty wrześniowe, październikowe i nikt nic nie robił! Słyszałam: pani się nie martwi: zdążymy! Dobrze, można być cierpliwym, ale panowie zaczynają pracę od tygodnia i ciągle jest coś. Fakt, śnieg nie da pracować, ale wczoraj było 3 na plusie, ani mrozu, ani śniegu, ani deszczu!!!
A ja się ucieszyłam, bo zadzwonił pan od dachówki, że towar jest i można będzie w tygodniu zamówić transport na działkę. Teraz tylko nie wiem po co!!!!!
Uroki budowy, ale i tak jest dobrze, myślę o świętach w przyszłym roku i marzę o tym, żeby były już na swoim - nie w ciasnym mieszkanku, tylko w domku, przy kominku.... Pozdrawiam wszystkich! Zwłaszcza tych, dla których Mikołaj w tym roku był szczególnie przyjazny;)